Każdy z nas słyszał już niejeden raz o stereotypowym Włochu-sierocie,
który nie jest w stanie się usamodzielnić i żyć jak człowiek, bo na każdym
kroku korzysta z pomocy mamy, mamusi, mamuni, mammy.... Kochani! To nie są stereotypy! Włoscy
"mammoni" istnieją naprawdę i rosną jak grzyby po deszczu!
Schemat nr 1a - mieszkam z rodzicami i niedługo dobiję do 40stki (nie
pracuję)
Wszyscy na okrągło mówią o
kryzysie, braku pracy, ale czy naprawdę przez 20 lat nie jesteś w stanie
załatwić sobie pół zajęcia??? Znam kilku Włochów, którzy zatrzymali się
mentalnie na poziomie liceum czy nawet gimnazjum. Dostają zapewne kieszonkowe
(bo niby za co piją z kolegami piwo w barze w sobotni wieczór?) i są na etapie
wiecznego szukania pracy. Niektórzy z nich ciągle studiują (bo włoski system
szkolnictwa na to pozwala i co gorsza głupi, naiwni rodzice) w wyniku czego nie
mają czasu na szukanie pracy, bo muszą przygotować się do dwóch czy trzech
ostatnich egzaminów i to absorbuje ich jakże cenny czas. I ja nie mówię tu o
doktoracie, czy piątych studiach podyplomowych. Chodzi tu o zwykły licencjat. Często
uniwersytet znajduje się w innym, dość odległym mieście przez co rodzice
sponsorują dojazdy, czasem mieszkanie + oczywiście płacą też i za uczelnie.
Ok...biedny, sfrustrowany student.
Nie ma nawet dziewczyny. Ale gdy tylko pojawia się hasło "impreza" to
on będzie pierwszy wśród chętnych i przyniesie też butelkę wina (wyciągnięta
zapewne z piwniczki rodziców). Na hasło "jak tam z pracą?" będzie
miał przygotowaną szybką odpowiedź - "ciągle szukam". Ale gdy
zapytasz się go, kiedy był na ostatniej rozmowie kwalifikacyjnej, to temat nie
wiadomo kiedy zostanie sprytnie zmieniony na jakiś przyjemniejszy i sam po raz
kolejny machniesz na wszystko ręką.
A teraz sytuacja "z życia
wzięta". Kolega, wpisujący się IDEALNIE w opisywany przeze mnie schemat,
jest naprawdę super. Oczytany, obejrzał już wszystkie seriale i filmy jakie
tylko istnieją, więc pogadać z nim można praktycznie o wszystkim. Nie mówiąc
już o fakcie, że jest chodzącą wikipedią. Na ostatnim spotkaniu wyciąga nowy
telefon z serii "bardzo drogi". Po krótkiej rozmowie okazuje się, że
kupił go za jedyne 250euro i że to niemal promocja (TAKI telefon w TAKIEJ cenie
to aż nie można było nie wziąć). Zastanawiam sie ile czasu musiał odkładać
swoje kieszonkowe, żeby spełnić swoje małe marzenie....
Schemat nr 1b - mieszkam z rodzicami i niedługo dobiję do 40stki
(pracuję)
Włosi z tej grupy będą nabijali
się z "nierobów" i "nieudaczników" z grupy opisanej powyżej
- nie pracują i nie mają swoich własnych pieniędzy. Nie to co oni! Tacy
samodzielni i zaradni! Szkoda tylko, że mama upierze, wyprasuje, ugotuje,
posprząta...ale co gorsza kupi też ubrania i prezent dla dziewczyny. Zrobi
wszystko. Do domu przychodzą jak do hotelu all inclusive, gdzie będą czekać na
nich złożone w kosteczkę majtki i uprasowana koszula na wieczorne wyjście. Ale
przecież nie czepiajmy się za bardzo, niektórzy z nich dokładają się do
rachunków, więc o co chodzi???
Schemat nr 2 - niby nie mieszkam z rodzicami, ale pod/nad nimi i nie
umiem się usamodzielnić
To ktoś wyremontował piwnicę i
zrobił z niej "kawalerkę" czy usystematyzował strych i ma
"prawie" niezależne mieszkanie. Ale podobnie jak w schemacie 1b, mama
robi prawie wszystko. Może (a może nie) zapuka przed wejściem zanim wkroczy z
odkurzaczem czy stertą uprasowanych ciuchów. Co śmieszne, nawet jak taki jakże
dorosły Włoch ma swoją śliczną, nową kuchnię to jest ona praktycznie
nietknięta. Znajomy użył po raz pierwszy zmywarki po kilku miesiącach od
zakupu, dopiero jak zaprosił nas spontanicznie na kolację i doszedł do wniosku,
że zmywać mu się nie chce (ale tabletkę do zmywarki pożyczył już od mamy).
Lodówka świeci pustkami, chyba że wpadają znajomi na pizzę i trzeba schłodzić
piwo.
Wiadomo, że najlepiej zje się u
mamy - mama ugotuje, poda, pozmywa, zrobi kawkę. Żyć nie umierać. A jej kuchnia jest jedyna w swoim rodzaju,
dlatego też na składkowe imprezy panowie przynoszą sałatki czy ciasta
przygotowane nie przez kogo innego jak kochaną rodzicielkę.
Schemat nr 3 - mieszkam oddzielnie, mam dziewczynę/żonę a nawet
dziecko! Ale...
Jestem duży, dorosły i
samodzielny. Mam mieszkanie. Mam dziewczynę/żonę. I dziecko. Mąż, ojciec i do
tego pracujący! Ale jak tylko zdarza mi się mieć przerwę w pracy (a dziewczyna,
żona nie) to na obiadki jadę do mamy. Ktoś mi zabroni? A mamusia jak tylko się
dowie, że synek zjeżdża na papu to przygotuje jego ukochany makaron. I jak tu
mamuni nie kochać???
Należy też dodać, że rodzice dla
naszego tytułowego Włocha są wyrocznią. To, jak żyją, jakich używają produktów,
jakie mają przyzwyczajenia są najlepszymi wyznacznikami życia ever. Tylko
mamusia wiec jak najlepiej uprasować koszulę, czy przyszyć guzik. Uważajcie na
takich facetów, którzy będą chcieli Wam kupić odkurzacz (taki jaki ma mama -
sad but true), taki płyn do zmywania (jaki się u niego używało w domu, bo musi
być pewnie najlepszy z wszystkich dostępnych na rynku) czy będą Was chcieli
zaciągnąć do TEGO KONKRETNEGO sklepu, TEGO KONKRETNEGO warzywniaka a do
fryzjerki to najlepiej pójdź tam a lekarz to tylko i wyłącznie nasz rodzinny
(inni się nie znają...).
Bo mamusia wie najlepiej co dla
synka najlepsze!
mg
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz