28 kwi 2016

Poślubić Włocha

Kilka gorzkich słów o walce z biurokracją włosko-polską i moje prywatne perypetie...czyli jak osiwieć przez 30stką.

Fot. M. Guszkowska


Styczeń i Luty 2016

Pierwszy krok do ślubu cywilnego wiąże się z wycieczką do urzędu miasta, a konkretnie z wizyta w Anagrafe (pl. Biuro Ewidencji Ludności). Godziny otwarcia: 10 - 12.50 od poniedziałku do piątku PLUS jedno popołudnie - wtorek od 15 do 17.50 i sobota rano 9 - 11.50. Najsympatyczniejsze panie pod słońcem, z którymi już kilkakrotnie miałam styczność, na "buongiorno" wytykają mnie palcem. Powód? Nie przyniosłam im dokumentów (jakich dokumentów?) i gdzie do diaska jest kopia mojego pozwolenia na pobyt we Włoszech? Na spokojnie odpowiadam, że po pierwsze jestem zameldowana, że pozwolenie nie było mi nigdy potrzebne (ach ten odległy kraj zwany Polską jest w Unii?) i że w ogóle o co im do diabła chodzi. To paszport. Chcą fotokopię mojego paszportu! Miałam przynieść (tak? Pierwsze słyszę) a nigdy nie przyniosłam. Przygotowana na wszystko wyciągam paszport z torby i grzecznie się pytam, czy istnieje możliwość, że skserują sobie mój paszport - tu i teraz. Zapowietrzona pani urzędnik po chwili ciszy odpowiada VA BENE (dobrze), ale tylko i wyłącznie dlatego, że nie ma innych ludzi w kolejce, bo w inny przypadku nie byłoby to możliwe. Pani dodaje też, że dokument ma datę ważności do 2019 i czy ja zdaję sobie z tego sprawę (ok mamy 2016, więc może jeszcze go nie wyrzucę...) Absurd, absurd, absurd...



Przechodzimy do kwestii ślubu. Pierwsze rzecz bez której ślub nie może się odbyć to dokument nulla osta al matrimonio, czyli zaświadczenie stwierdzające, że zgodnie z prawem polskim można zawrzeć małżeństwo. Dokument wydaje urząd w Polsce lub konsulat polski we Włoszech. Jest więc misja - załatwić dokument. Co, jak i gdzie będę musiała już rozgryźć sama, bo panie nie udzielają więcej informacji. Biorę głęboki oddech, dziękuję i wychodzę.

Wujek Google pomaga mi dotrzeć na stronę konsulatu na której bez problemów znajduję odpowiednią zakładkę i wczytują się w wymagane dokumenty. Oprócz dowodu tożsamości i formularzy, które mogę wypełnić w 5 min, pojawia się mały problem - odpis aktu urodzenia, którego niestety nie mam ze sobą.

(wszystkie potrzebne informacje ale zainteresowanych znajdują się pod tym linkiem http://www.mediolan.msz.gov.pl/pl/informacje_konsularne/stan_cywilny/malzenstwo_we_wloszech/).

Telefon do Polski. Kochani rodzice ratujcie. Po dokładnym przeszukaniu domu dostaję telefon z radosną nowiną - JEST! JEST! Oryginalny odpis z '88! Przedzwaniam do konsulatu, mówią że oryginał jest ok, ważne żeby dane pokrywały się z danymi na moim dowodzie. Pełnia szczęścia! Na dniach przylatuje brat w ramach odwiedzin, przywiezie odpis, pojadę do Mediolanu i będzie z głowy.

Głupia i naiwna ja.

W międzyczasie urząd w rodzinnym mieście w Polsce twierdzi, że odpis jest nieważny, bo wydrukowany na starym druczku. Czyżby konsulat się mylił? Przedzwaniam ponownie, dopytuję się czy ABY NA PEWNO jest ok i dla pewności wysyłam załączony odpis. Pierwszy mail - tak, odpis jest ważny i czekamy na panią w konsulacie. Drugi mail (5 min później) - mamy mały problem. Według starego odpisu urodziłam się w "Warszawa-Śródmieście" i kochane Śródmieście unieważnia mój jakże cenny dokument. Kurtyna.

Jak zdobyć nowy odpis? Składamy wniosek i czekamy jedyne 3 miesiące. Plus dokument trzeba odebrać OSOBIŚCIE w urzędzie w Polsce. Początek lutego, ślub w lipcu. Hmmm może zdążymy, ale znając włoskie i polskie tempo może jednak lepiej poszukać alternatywy. Szczególnie, że nie planowałam wyjazdu do Polski pod koniec kwietnia...

Pojawia się i druga opcja - nulla osta (czyli dokument docelowy) można otrzymać w urzędzie miasta w Polsce, ale jest jedno ALE - trzeba przywieźć przetłumaczone zaświadczenie o stanie wolnym przyszłego małżonka. Dokument ten wydaje niemalże od ręki urząd we Włoszech (oczywiście za odpowiednią opłatą - jedyne 16,52 euro), tylko że musi on być przetłumaczony na język polski. Tłumaczenie przysięgłe (czas + koszty). Żeby nie było za lekko dokument nulla osta zostanie wydany po polsku i następnie trzeba go będzie przetłumaczyć na włoski (czas + koszty). Bez wahania wybieram opcję z konsulatem, żeby uniknąć dodatkowych problemów z szukaniem tłumaczy przysięgłych. Dzwonię bezpośrednio do urzędu stanu cywilnego w W-wie, po krótkiej rozmowie z przemiłym Panem decyduję się wysłać kolejny wniosek o uzyskanie odpisu aktu urodzenia i wysyłam go pocztą (9,30 euro) bezpośrednio do archiwum aktów urodzenia (czy jakoś tak). Odpis ma dotrzeć już bezpośrednio do konsulatu (za te przyjemność przyjdzie mi zapłacić jedyne 30,00 euro) i może dojdzie nawet szybciej niż w 3 miesiące. Trzymam kciuki i czekam na rozwój wydarzeń.

W międzyczasie odkrywam i trzecią możliwość uzyskania odpisu - konto na ePUAP. Mogę złożyć wniosek przez Internet i uzyskać odpis w formie elektronicznej. Super. Szkoda tylko, że przy zakładaniu konta muszę choć raz stawić się w urzędzie, żeby potwierdzić swój profil zaufany. Załatwimy wszystko w marcu jak tylko udam się do Polski. Mam trzy opcje. Jedna z nich musi wypalić.

Marzec 2016

W połowie marca przylatuję do Polski na dosłownie 2,5 dnia i z czystej ciekawości zaglądamy do urzędu. Pani z bananem na twarzy oświadcza, że dokument już jest! JEST! Ale jak to? Miały być 3 miesiące - nie wnikam. Dokument znając życie był już na komputerze w styczniu, ale staram się nie denerwować - odbieram dokument (koszt zero) i mogą dalej załatwiać swoje sprawy.

Wracam do Włoch, umawiam się na wizytę w konsulacie. Jadę z teczką idealnie wypełnionych dokumentów. Czekam na swoją kolejkę, wszystko idzie gładko (gdyby nie liczyć 80 euro za wydanie kolejnego świstka papieru). Ok. Dokument będzie gotowy za... tydzień. Przyznam szczerze, że jest mi po drodze do Mediolanu, więc proszę o przesłanie dokumentu pocztą. Dokument będzie gotowy za tydzień, ale ja na niego poczekam 3 tygodnie! (bo że niby święta wielkanocne i ogólne zamieszanie...) Czekam. Cierpliwie czekam.

Kwiecień 2016

Po 3 tygodniach chwytam za telefon i dzwonię, bo chcę dowiedzieć się na jakim etapie jest produkcja mojego dokumentu. WYSŁANY. Już do mnie jedzie! Ale co ciekawe dotarł też i odpis aktu urodzenia (ten drugi, który miał dojść bezpośrednio do konsulatu na mój wniosek wysłany pocztą). Na chwilę obecną odpis nie jest mi już potrzebny, co ciekawe miałabym za niego płacić 30 euro a ten w Polsce uzyskałam za koszt 0 zł. Odpowiadam, że kiedyś się po niego wybiorę, ale na pewno nie w najbliższej przyszłości.

Dochodzi dokument (mamy połowę kwietnia!). Zadowolona idę do mojego ukochanego anagrafe. Wyciągam papiery, w międzyczasie jedna z pań dociera do okienka, zasiada na krześle i z dużym namaszczeniem wczytuje się w mój dokument. Ok. Va bene. Czyli? I co teraz? Teraz trzeba pojechać na komendę policji do Brescii, żeby potwierdzili prawomocność dokumentu (dokumentu wydanego przez konsulat polski w Mediolanie...).

Trzeba zadzwonić, umówić się na spotkanie. 4 godziny wydzwaniania w końcu pojawia się ktoś po drugiej stronie słuchawki. Dostaje krótką informację, że moje wymarzone pieczątki rozdają w Ufficio Legalizzazione e Persone Giuridiche, który otwarty jest w poniedziałki, wtorki i czwartki od 9 do 12. Plus oczywiście potrzebna jest mi marca da bollo (pl. znaczek skarbowy) za 16 ojro. Bo tak.



Brescia. Czwartek. 8.40. Jestem dwunasta w kolejce. Na szczęście idzie gładko i o 9.30 mam już moją upragnioną pieczątkę.

Ostatnia prosta. Zajeżdżamy do anagrafe. Przed wejściem głęboko wzdycham, bo czuję, że to jeszcze nie koniec. Wchodzimy i składamy mój cenny dokument. Okazuje się, że musimy wypełnić jeszcze jeden formularz i przy okazji zakupić dwa kolejne znaczki skarbowe za 16 euro każdy. Wdech i wydech. Zabieram się za wypełnianie formularza w międzyczasie pani zaczyna nas rejestrować. PROBLEM. Nie ma mnie w systemie! Nie ma. Nie ma. Koniec i kropka. Powoli podnoszę się z krzesła i tłumaczę, że to niemożliwe, bo mam dowód i jestem zameldowana. Nie ma mnie. A nie - JESTEM! Pani źle wpisała moje nazwisko. Taki psikus. Zabieram się za dalsze wypełnianie formularza. Ostatnie podpisy i potwierdzamy termin. Data jest. Godzina? 17 .

Która?

17.

O 17 nie można

Jak to nie można?

Urząd jest zamknięty. Można tylko rano! Przecież Wam mówiłyśmy!

KIEDY? Nikt nic nie mówił a my wydrukowaliśmy już zaproszenia.

Aaa......to mamy problem. Ale za 100 euro problem się rozwiąże.

....

Nazwijmy to "nadprogramowym przekręceniem kluczem w drzwiach".

Termin jest zaklepany. Dokumenty zaniesione. 100 euro wisi w powietrzu. Poczekamy, zobaczymy co się z tego wykroi.


mg

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz