8 maj 2015

Przeprowadzka – ekipa remontowa: tynkarz, gipsiarz i elektryk #1

W moim krótkim życiu na emigracji, za chwilę doświadczę drugiej przeprowadzki, w którą zaangażowana będzie ekipa budowlano-remontowa (chyba dla rozrywki i dostarczenia materiału do bloga). Poprzednie przenosiny wyparłam z pamięci – podobno ludzki mózg sam oczyszcza się z ciężkich przeżyć, ale już za chwilę będę uczestnikiem akcji „przeprowadzka vol 2”. O ile do tej pory na placu robót niewiele spraw mogłam skontrolować i z ich tytułu się wkurzyć, o tyle wkraczamy na zdecydowanie bardziej widoczny (nawet dla blondynki) teren budowy. Rury są, beton jest, sufit też, kable i inne mało estetyczne elementy ponoć też są ale ich nie widać (przynajmniej tak twierdzą panowie „fachowcy"). Sprawa jest utrudniona ponieważ „fachowców” dobiera deweloper a nie sami zainteresowani. Zgodność nazwisk między członkami ekip remontowych a firmą deweloperską jednoznacznie wskazuje na obecność Wujkaszwagradziadka (i to nie jednego!).



Pewnego dnia pan elektryk (E) poprosił o wyznaczenie miejsc, w których będą zainstalowane włączniki światła, kontakty, lampy itd. Jak prosił, tak zrobiliśmy – wszystko elegancko zaznaczone, dziury zrobione, kable siedzą i czekają na swoją kolej. Po elektryku wszedł na ściany pan z tynkiem a następnie gipsiarz. Za pięknie było – po tynku powrót elektryka żeby osadzić kontakty i dzwoni telefon:

E: pani M. ja tu przyszedłem żeby kontakty skończyć ale zginęły
M: co zginęły?
E: kable. W sensie dziury. Nie ma. Wszystko gładkie jak dupcia dziecka.
M: (&#HJFKF!!!NGHKJLLB!!!!) Chyba źle rozumiem. Czego panu brakuje?
E: dziur. Pani przyjdzie i zobaczy

No to m. idzie zobaczyć. I co widzi? – gładziutki gips na ścianach i ani jednego kabla, krzyżyka, kontaktu czy co tam było i elektryka bez pomysłu co dalej, pytającego gdzie te kable były, bo trzeba kuć. Pan tynkarz lub gipsiarz w swoim profesjonalizmie zakryli wszystko jak leciało – tacy dokładni. WTF?! Po pierwszym bluzgu i trzech głębokich wdechach olśnienie – inżynier (I)! Musi mieć projekt:

M: panie I., projektu kabli i dziur pod kontakty potrzebujemy, bo ekipę fantazja poniosła i problem mamy.
I: jaki problem, na pewno wszystko jest jak trzeba. Kable to ja wiem mniej więcej gdzie są ale dziury sami wyznaczaliście, a tego już nie zapisałem.
M: (&#HJFKF!!!NGHKJLLB!!!!) Panie I., dziury zostały zaznaczone 3 miesiące temu, potem albo je zatynkowali albo zagipsowali i zginęły. Nie ma rysunku to trzeba kuć i tynkować na nowo, bo nikt nie pamięta gdzie dokładnie były.

(W tej chwili pana I. oblały zimne poty, bo prawdopodobnie zdał sobie sprawę, że jeden z Wujkówszwagradziadka wygenerował nadprogramowe koszty a jego samego czeka zabawa rodem z Sapera)

I: Pani M. damy radę. Coś wymyślimy. Pani poczeka.

No to M. czeka i czeka, aż tu pojawiają się panowie z wiadrem wody i gąbkami.

E: Pani patrzy i pomaga – będziemy szukać.
M: (&#HJFKF!!!NGHKJLLB!!!!) ????????? Czego? Zwarcia?
E: Eeeeee nie, to taka metoda. Oblejemy ściany i jak będą schły to kontakty same się znajdą! Plamy się porobią!



Panowie się pooblewali i wygląda na to, że odnaleźli Atlantydę bez większego kucia. Strach pomyśleć co będzie dalej. Albo może po prostu wrzucić na luz i uczyć się alternatywnych rozwiązań na budowach? cd NA PEWNO n!


m.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz