Nadszedł czas na ostateczne
podsumowanie i zebranie w jednym poście wszystkich dziwnych faktów o Polsce,
które dla każdego przeciętnego Włocha będą szokiem kulturowym. Do dzieła!
- BIDET. A RACZEJ JEGO BRAK. Na
włoskim wyposażeniu łazienki, nie może zabraknąć bidetu. Najmniejsza na świecie
łazienka będzie posiadała bidet wciśnięty między prysznic a sedes. Bo jak można
bez niego żyć? Moi szefowie po powrocie z weekendu w Szwajcarii nie mogli
uwierzyć w to, JAK gdziekolwiek indziej na świecie łazienka może nie posiadać
magicznego elementu na b. Jak ludzie mogą tak funkcjonować? Czy my w ogóle wiemy
co to higiena? Pff.
- AUTEM/AUTOKAREM PRZEZ EUROPĘ. Włosi
kochają samoloty. Podróżować należy z klasą, szybko i wygodnie. Jak wspominam,
że byłam na Sycylii, w Grecji czy Bułgarii i dostałam się tam AUTOKAREM to
patrzą na mnie z politowaniem. Nie są w stanie zrozumieć, że podróż autokarem
jest dużo tańsza i dlatego też wiele biur podróży oferuje wypoczynek połączony
z dwudniową autokarową gehenną. A co dopiero wakacje w Chorwacji i jazda na 3
auta! Dla Polaka to sama przyjemność. Można się zatrzymać gdzieś po drodze na
zwiedzanie, wziąć odpowiednie zaopatrzenie z Polski, leżaki, stoliki, dmuchane materace,
piłki i wszystko to czego na wakacjach zabraknąć nie może. Włosi nie widzą
sensu w wielogodzinnej podróży i nie przemawia do nich żaden z naszych
argumentów. Jesteśmy dla nich po prostu pazzi.
- LEKTOR W TV. Jak tylko
zorientowałam się, że we włoskiej telewizji i kinie rządzi dubbing to po
pierwsze zrobiło mi się bardzo smutno (bo jak można dubbingować wszystko i
wszystkich?), a po drugie od razu zrozumiałam, czemu we Włoszech poziom
angielskiego jest TAK NISKI. Do tego ta okropna wymowa alla italiana dzięki której wydawać by się mogło, że połowa
Hollywood ma włoskie korzenie. Brrr coś strasznego. Ku mojemu zdziwieniu, dla
Włochów dużo gorszym rozwiązaniem jest lektor. Jeden, monotonny głos, który
tłumaczy każdego aktora wprowadza ich w niemałe zamieszanie. Bo jak mówi
kobieta, to powinna tłumaczyć ją kobieta. Idem z mężczyzną. I z dzieckiem. A u
nas tak biednie.
- POLSKA I NIEPOLSKA KUCHNIA.
Nigdy nie zapomnę mojego pierwszego zderzenia z Włochami w trakcie wymiany
kulturowej 8 lat temu. Po porannym zwiedzaniu Warszawy zatrzymaliśmy się w
centrum handlowym na przerwę połączoną z posiłkiem. Do wyboru mieliśmy pizzę,
McDonald, kebab, Sfinxa i chińczyka. Był to dla Włochów duży szok - jesteśmy w
Polsce i nie ma żadnej polskiej knajpy. W sumie było to trochę przerażające... Na szczęście pod koniec wyjazdu każdy Włoch
miał już ogólny przegląd kuchni polskiej i bez wątpienia był to dla nich nowy
nieznany ląd. Śledzie, pierogi, bigos, flaki, barszcz biały z kiełbasą i
jajkiem...niektórzy rozkochali się w naszych polskich smakach, inni
konsekwentnie wsuwali makarony. Jednym z dań, które na długo zapadło im w
pamięć (wspominają do dziś!) jest chłodnik litewski, czyli LA ZUPPA ROSA. Jak
to Włosi - początkowo nie chcieli jej nawet spróbować a na koniec prosili o
dokładkę :) Po dłuższej analizie zupełnie nie byli w stanie zrozumieć naszej
tendencji do tworzenia dań ALLA coś... chłodnik litewski, ryba po grecku,
fasolka po bretońsku. bożenibypoco....
Dużym zaskoczeniem jest również
brak koniny na polskich stołach. Dla Włochów koń to taka inna krowa, więc czemu
jemy jedno a nie jemy drugiego? Przecież konina jest taka pyszna...
Kolejnym szokiem jest reinterpretacja
włoskich dań. Wśród faworytów jest pizza z "dżemem" (góralska z
oscypkiem i żurawiną) czy pizza z ananasem. Nie wspominając już nawet o pizzach
zalewanych ketchupem czy sosem czosnkowym (!). A do tego wszystkie
pseudowłoskie restauracje serwujące NIOCZI, RISOTTTTO, makarony z kurczakiem,
czy prawdziwe caffe' macziato. O zapisie i wymowie włoskich dań wspomnę kiedyś
w innym poście, bo uzbierał się materiał na doktorat.
Absolutnym FAWORYTEM ever był makaron
na zimno z truskawkami i bitą śmietaną. Nasz obiado-deser został bardzo
brutalnie wyśmiany, obfotografowany z każdej możliwej strony i jest historią
numer 1 w trakcie rozmów o odległym lądzie zwanym Polską.
Tuż za podium uplasowało się grzane
piwo. Zima. Zakopane. Mój włoski uczeń powtarza w kółko swoje dwa ulubione
słowa - PIWO i ZIMNO (bo prawda w Polsce zimą jest ZIMNO). Wchodzi do baru,
swoim łamanym polskim wita się z panią przy nalewaku i bardzo kulturalnie
wykrzykuje "JEDNO PIWO" ("poproszę" ze względu na zbyt
zaawansowane brzmienie zostało wprowadzone później). W tym momencie pada bardzo
trudne pytanie i widzę zdesperowanego ucznia, który z przerażeniem na twarzy
wychodzi z baru i cytuje: "Grzane czy zimne?"... Po moim szybkim
tłumaczeniu z wcześniej uchachanej twarzy naszego Italiano zniknął uśmiech a w
jego myślach zostaliśmy wszyscy pokropieni wodą święconą. A kysz szatanie!
- PORY POSIŁKÓW. Znajoma Włoszka,
zakochana po powrocie z Polski w gołąbkach, stwierdziła że najdziwniejszą
rzeczą w Polsce jakiej doświadczyła to fakt, że jemy posiłki o różnych porach
dnia, będąc razem w domu. Nie ma wspólnego, rodzinnego ucztowania (chyba że w
niedzielę) i każdy je kiedy ma na to ochotę. Co gorsza je się w różnych
pomieszczeniach - jeden w kuchni, jeden w pokoju, a ktoś inny w salonie.
To co szokuje to też bez
wątpienia godziny otwarcie knajp, restauracji, lokali. W Polsce są one z reguły
otwarte od rana do wieczora. Mamy ochotę na pizzę o 16? Nie ma sprawy. Na
kebaba o 10? Czemu nie? Zjemy co chcemy o każdej porze dnia (a czasem i nocy). We Włoszech restauracje otwierane są na obiad (od 12 do 15) i na kolację (najczęściej od 19 do ostatniego klienta). Jak komuś zamarzy się jedzenie o 16 to może co najwyżej zjeść kanapkę w barze...
- BAR vs DOM. Dom dla Włocha jest
jego prywatnym gniazdkiem. Nie jest miejscem stworzonym do imprez, czy picia
porannej kawy ze znajomymi. Od tego we Włoszech istnieje bar, który znajdziemy
w każdej włoskiej mieścinie. Zaczynamy od porannej kawy, którą warto wypić
jeszcze przed pracą. Następnie nadchodzi pora na cappuccino i pogaduchy z
koleżankami. Przed obiadem nie zapomnijmy o aperitifie, po obiedzie o kawie,
przed kolację znowu możemy wybrać się na aperitif a wieczorem zalec przy drinku
czy piwie. Włosi wolą spotkać się na mieście a nie w domu. Wspólne wyjścia na
pizzę są dużo bardziej popularne niż domówki. Nie wspomnę już o całonocnych
imprezach i piciu wódki. To, co Włocha może zszokować w Polsce, to brak BARÓW w
mniejszych polskich miejscowościach. Bo niby gdzie spotykają się ludzie? Przed
sklepem? Ktoś na pewno powie, że Włosi mają lepiej i STAĆ ich na chodzenie do
baru. Kiedyś na pewno tak było. Obecnie nie jest to już reguła, bo czy piwo czy
jakikolwiek aperitif kosztuje duuuużo więcej niż jego sklepowy odpowiednik. Na
pewno domowa impreza wychodzi dużo taniej niż kilka piw w barze. Dla przykładu:
piwo duże w barze, czyli 0,4l kosztuje od 3 do 4 euro, w sklepie piwo butelkowe
0,66 kosztuje jedyne 1-1,50euro. Widać różnicę? Mimo wszystko Włochów to nie
zraża, bo swoją barową kulturę mają już we krwi.
- NAPRAWDĘ ZIMNA ZIMA. Nigdy
nikogo specjalnie nie namawiałam na odwiedzanie Polski w styczniu czy lutym.
Zimno, szaro, buro...a do tego dni są krótkie. Bez sensu. Kto miałby się wtedy
pchać w odwiedziny? Śmiałkowie się znaleźli, zaopatrzeni w podwójne pary
rękawiczek, czapki i kurtki z niedźwiedzia. Mimo ostrzeżeń, przylecieli i (podobnie
jak w przypadku grzanego wina) wspominają do dziś.
- POLSKI PATRIOTYZM SPORTOWY. Dla
Włochów sport jest jeden. Nieliczne wyjątki, które nie śledzą poczynań
piłkarzy, interesują się formułą 1, motorami, tenisem czy kolarstwem. Nasze
zachwyty nad Justyną Kowalczyk, Adamem Małyszem czy polskimi siatkarzami są dla
nich...hmm śmieszne? Stajemy się ekspertami od skoków narciarskich, bo ktoś w
nich wygrywa i zdobywa złoto. Mieszkania obwieszone flagami, my pomalowani na
biało-czerwono przed telewizorami i okrzyki POLSKA BIAŁO CZERWONI... Takich
kibiców można nam pozazdrościć. Szkoda tylko, że ta "święta" piłka
nożna w wykonaniu naszej reprezentacji zawsze kuleje a polskie kluby są gdzieś
na szarym końcu. Z jednej strony patrioci, z drugiej kibicujemy zagranicznym
klubom. Każdy Włoch jest oddany swojemu lokalnemu klubowi i dziwi ich nasza
miłość do AC Milanu czy Barcelony. Bo niby jak można kochać obcy klub?
- BELLE DONNE. Według
przeciętnego Włocha każda Polka jest BELLA i przy pierwszej wizycie w Polsce można
dostać oczopląsu. Jesteśmy piękne. WSZYSTKIE. BEZ WYJĄTKU!
- TANIO. Tak. Jesteśmy w Unii
Europejskiej. NIE. Nie mamy euro. Nasza waluta to "ZŁOTY" czy jak kto
woli "ZLOTY" (pierwsze koty za płoty...). A do tego wszystkiego jest
u nas taniej. Dużo taniej. Może nie tak jak kiedyś, ale wciąż. Szokują ceny w
pubach, restauracjach, sklepach.... ale też ceny ubezpieczeń, samochodów,
domów. Wszystko. No może poza dobrym winem, którego w Polsce nie kupimy za 3-4
euro. I moim płynem do soczewek!
mg
To widze, ze nie tylko Niemcy maja tak idiotyczna tradycje dubbingowania wszystkiego co sie da. Swoja droga niezwykle ciekawy ten artykul.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy z Niemiec
Magdalena Spek z rodzinka - mamy nadzieje, ze nasz jeszcze pamietasz ;)
To widze, ze nie tylko Niemcy maja tak idiotyczna tradycje dubbingowania wszystkiego co sie da. Swoja droga niezwykle ciekawy ten artykul.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy z Niemiec
Magdalena Spek z rodzinka - mamy nadzieje, ze nasz jeszcze pamietasz ;)