W moim krótkim życiu na emigracji, za chwilę doświadczę
drugiej przeprowadzki, w którą zaangażowana będzie ekipa budowlano-remontowa
(chyba dla rozrywki i dostarczenia materiału do bloga). Poprzednie przenosiny
wyparłam z pamięci – podobno ludzki mózg sam oczyszcza się z ciężkich przeżyć,
ale już za chwilę będę uczestnikiem akcji „przeprowadzka vol 2”. O ile do tej
pory na placu robót niewiele spraw mogłam skontrolować i z ich tytułu się
wkurzyć, o tyle wkraczamy na zdecydowanie bardziej widoczny (nawet dla
blondynki) teren budowy. Rury są, beton jest, sufit też, kable i inne mało
estetyczne elementy ponoć też są ale ich nie widać (przynajmniej tak twierdzą
panowie „fachowcy"). Sprawa jest utrudniona ponieważ „fachowców” dobiera
deweloper a nie sami zainteresowani. Zgodność nazwisk między członkami ekip
remontowych a firmą deweloperską jednoznacznie wskazuje na obecność Wujkaszwagradziadka (i to nie jednego!).
Pewnego dnia pan elektryk (E) poprosił o wyznaczenie miejsc,
w których będą zainstalowane włączniki światła, kontakty, lampy itd. Jak
prosił, tak zrobiliśmy – wszystko elegancko zaznaczone, dziury zrobione, kable
siedzą i czekają na swoją kolej. Po elektryku wszedł na ściany pan z tynkiem a
następnie gipsiarz. Za pięknie było – po tynku powrót elektryka żeby osadzić
kontakty i dzwoni telefon:
E: pani M. ja tu przyszedłem żeby kontakty skończyć ale
zginęły
M: co zginęły?
E: kable. W sensie dziury. Nie ma. Wszystko gładkie jak
dupcia dziecka.
M: (&#HJFKF!!!NGHKJLLB!!!!) Chyba źle rozumiem. Czego
panu brakuje?
E: dziur. Pani przyjdzie i zobaczy
No to m. idzie zobaczyć. I co widzi? – gładziutki gips na
ścianach i ani jednego kabla, krzyżyka, kontaktu czy co tam było i elektryka
bez pomysłu co dalej, pytającego gdzie te kable były, bo trzeba kuć. Pan
tynkarz lub gipsiarz w swoim profesjonalizmie zakryli wszystko jak leciało –
tacy dokładni. WTF?! Po pierwszym bluzgu i trzech głębokich wdechach olśnienie –
inżynier (I)! Musi mieć projekt:
M: panie I., projektu kabli i dziur pod kontakty potrzebujemy,
bo ekipę fantazja poniosła i problem mamy.
I: jaki problem, na pewno wszystko jest jak trzeba. Kable to
ja wiem mniej więcej gdzie są ale dziury sami wyznaczaliście, a tego już nie
zapisałem.
M: (&#HJFKF!!!NGHKJLLB!!!!) Panie I., dziury zostały
zaznaczone 3 miesiące temu, potem albo je zatynkowali albo zagipsowali i
zginęły. Nie ma rysunku to trzeba kuć i tynkować na nowo, bo nikt nie pamięta
gdzie dokładnie były.
(W tej chwili pana I. oblały zimne poty, bo prawdopodobnie zdał
sobie sprawę, że jeden z Wujkówszwagradziadka wygenerował nadprogramowe koszty
a jego samego czeka zabawa rodem z Sapera)
I: Pani M. damy radę. Coś wymyślimy. Pani poczeka.
No to M. czeka i czeka, aż tu pojawiają się panowie z
wiadrem wody i gąbkami.
E: Pani patrzy i pomaga – będziemy szukać.
M: (&#HJFKF!!!NGHKJLLB!!!!) ????????? Czego? Zwarcia?
E: Eeeeee nie, to taka metoda. Oblejemy ściany i jak będą
schły to kontakty same się znajdą! Plamy się porobią!
Panowie się pooblewali i wygląda na to, że odnaleźli
Atlantydę bez większego kucia. Strach pomyśleć co będzie dalej. Albo może po
prostu wrzucić na luz i uczyć się alternatywnych rozwiązań na budowach? cd NA
PEWNO n!
m.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz